Ela Białas

Jestem zodiakalną rybą z chorobą morską, brzmi ciekawie i ciekawie będzie w czasie Onkorejsu 2017.

Wiadomość o raku zmroziła mi krew w żyłach, byłam bezsilna nie wiedziałam, co począć. Ale mój najlepszy mąż na świecie -Rafał wiedział. Pierwszy zalogował się na forum dla Amazonek. Na tym forum poznałam Dominikę , to ona wprowadziła mnie w labirynt zawiłych i trudnych pytań.

Dzień 22 grudnia 2014 roku był najgorszym dniem w moim życiu. Moja chemioterapeutka trzy razy pytała mnie, czy na pewno chcę pierwszy wlew czerwonej chemii tuż przed samymi świętami Bożego Narodzenia. Na co ja przytaknęłam, że tak. Chciałam jak najszybciej rozpocząć walkę z rakiem-burakiem.

Po 17 dniach od wlewu zaczęły mi wypadać pierwsze włosy. Dawniej włosom przypisywano siły magiczne, dlatego czarownice przed spaleniem na stosie dokładnie golono. Królom nie wolno było ścinać włosów, gdyż było by to równoznaczne z wyrzeczeniem się tronu. Rozpuszczone włosy kojarzono z rozpustą, a ogolona głowa przynosiła wstyd. Do dziś włosy uważa się za symbol zdrowia, witalności i siły, a w wielu społecznościach długie włosy u kobiet są ozdobą, ale i symbolem płodności. Niby nic takiego, ale jak bardzo ważne są włosy dla kobiet, a właściwie ich utrata. Z każdym dniem zauważałam coraz to większą ilość wypadających włosów. Nadszedł czas zgolenia głowy na łyso, mój mąż powiedział, żebym nie szła do fryzjerki, bo sam to zrobi. Był siarczysty mróz, prawdziwa polska zima z ogromną ilością śniegu. Tego wieczoru Rafał pokonał ponad 300 km, aby przyjechać do domu i zgolić moją gęstą, niesforną czuprynę. Kiedy upadł na podłogę pierwszy kosmyk włosów rozryczałam się, a mąż razem ze mną. Przytulił mnie mocno i powiedział kochanie razem damy radę. Koniecznie chciał zgolić swoje włosy, aby było mi raźniej. Na co oczywiście nie pozwoliłam, gdyż ja byłam w domu, a on zaraz miał znów pokonać tą trasę do pracy, a na dodatek ta sroga zima.

Moja kochana córka Weronika miała wtedy 11 lat. Jadąc na kolejną chemię dopytywała mnie, czy mam raka, ja odpowiadałam, że nie. Ciągle zadawała pytanie: to po co mi ta chemia? Oznajmiłam zdawkowo, aby zmniejszyć guza. Z każdym wyjazdem, czy na chemię, czy do specjalisty zawsze znajdowałam w torbie krótki liścik lub rysunek Werci z ciepłymi słowami, które dodatkowo dodawały mi otuchy i sił do walki. Nastały wakacje, wtedy mąż bardzo spokojnie wytłumaczył córce całą sytuację. Ja nie byłam w stanie tego dokonać, chciało mi się wyć.

W dniu operacji mastektomii piersi, w domu o godzinie 4 rano spadło ogromne lustro, które roztrzaskało się na milion kawałków. Dla mnie to był początek lepszej połowy życia, pomimo bólu, strachu i wielu obaw. W krótkim czasie po operacji udaliśmy się na upragniony, rodzinny wypoczynek nad nasz piękny Bałtyk. Po naładowaniu akumulatorów dobrą i wesołą energią rozpoczęłam kolejny etap leczenia, mianowicie radioterapię.

Chcę podkreślić jak bardzo ważne w czasie trudnego, przerażającego leczenia jest wsparcie najbliższych osób: zwłaszcza męża, córki, rodziny i przyjaciół. Tomek, Iza, Asia, Maciek byli dyspozycyjni w każdej chwili, aby mnie zawieźć, pomóc w czymkolwiek. Choroba od razu weryfikuje rodzinę, prawdziwych przyjaciół, ale może to i dobrze. Niektórzy bali się pytać o mój stan zdrowia, aby nie poruszyć drażliwego tematu. Jednak ja byłam gotowa i otwarta na wszelkie pytania. Nie zapomnę kiedy to nasz wspólny znajomy Artur, który był w tym czasie w trasie we Francji, zadzwonił do Rafała pytając o mnie. Rozpłakałam się…

Moje pochemiczne ADHD nie pozwala mi żyć w typie leniwca, więc płynę w Onkorejsie.

PS Dziękuję mojej córce, która nie poszła spać, tylko pomogła mi zebrać myśli i przełożyć je na ten tekst.