Emocjonalna sinusoida… ;)

Kolejny intensywny dzień. Rano pobiegłam na badania krwi. Lekarka zleciła mi ich całą listę, m.in. morfologię, hormony, próby wątrobowe i trzy markery nowotworowe… Po wczorajszym święcie pt. włosy wracają dzisiaj było bardzo dużo stresu… Myślałam, że serce mi wysiądzie… Po trzech godzinach poleciałam do mojej lekarki i okazało się, że prawie wszystkie wyniki są dobre :D A najważniejsze markery są w normie :D Niestety hormony tarczycowe zaszalały, więc będę miała możliwość poznać kolejnego lekarza. Powoli zaczyna brakować gabinetów w Centrum Onkologii w Bydgoszczy, których nie odwiedziłam ;) Na szczęście przy raku tarczyca to pikuś ;)

Po badaniach zarejestrowałam się do anestezjologa i umówiłam na brachyterapię. Tradycyjne naświetlania kończę najprawdopodobniej 31 marca a już 4 kwietnia mam być rano na oddziale. Uśpią mnie, wbiją igły w lożę po guzie i napromieniują bezpośrednio to miejsce. Około godziny 12 – 13 powinnam być już na nogach i będę mogła wracać do domu :) Świetnie jest to wszystko zorganizowane w CO. Przez całe leczenie, które trwa już ponad 4 miesiące, leżałam w szpitalu tylko 6 dni :)

Dzisiaj miałam też EKG. Serce nadal jak dzwon. Chyba naprawdę jestem niezniszczalna ;)

Jak widzicie jakoś się tu nie nudzę ;) Tylko kiedy ja w końcu pozwiedzam??? Chciałam zobaczyć Bydgoszcz i okolice a jak na razie nie mam kiedy. Dzisiaj jeszcze gimnastyka i naświetlania. Ale co się odwlecze to nie uciecze. Przecież mogę przyjechać tu po zakończeniu leczeniu :) Czuję, że będę miała jeszcze czas na wszystko :)