Kamienie milowe

Ta choroba i jej leczenie to są takie kamienie milowe, które cały czas się pokonuje. Diagnoza, operacja, wynik i poznanie dalszej drogi, pierwsza chemia, pierwszy spacer po chemii, pierwsze prowadzenia auta, pierwsze odwiedziny w pracy, druga chemia i znowu czuje się to samo, każde działanie, którego normalnie się nie dostrzega znowu jest pierwsze. Pierwszy spacer, pierwsza jazda autem… I tak jak te duże kroki przynoszą strach, panikę i ulgę, że wszystko zmierza w dobrym kierunku, tak każdy z tych, normalnie nieznaczących, małych kroczków przynosi radość i satysfakcję. Dałam radę, przeszłam przez to. Znowu czuję się lepiej, znowu mogę normalnie skupić się na rozmowie, mogę spotkać się z przyjaciółmi, mogę iść do kina, na spacer. Niesamowita radość :) Tak naprawdę każdy poranek jest szczęściem. Budzę się i czuję mam ten dzień, mogę wykorzystać go tak jak chcę. Jestem.

Nie zdawałam sobie wcześniej sprawy, że tak jest. Nawet gdy poznałam już diagnozę. Zrozumiałam to dopiero w szpitalu podczas rozmowy z innymi dziewczynami. Niektóre były już któryś raz na operacji, były po chemii. Idąc do szpitala wiedziałam, ze będzie jakieś dalsze leczenie ale mój umysł traktował tą chorobę jak przeziębienie czy zapalenie wyrostka. Później zaczynałam rozumieć więcej. Niestety nie jest tak, że wytną mi coś, dojdę do siebie i zapomnę. O tej chorobie będę pamiętała już zawsze… Trzeba mieć dużo siły, pokory i cierpliwości. Zawsze myślałam, że ja tego nie mam. Wszystko musiało być tu i teraz. Jednak nauczyłam się traktować kolejne etapy leczenia jako wyzwanie, które muszę pokonać. Przed chemią tłumaczę sobie, że to tylko kilka dni, gdy będę słaba. W końcu pozwolę sobie być chorą, będę leżeć, oglądać filmy i powoli dochodzić do siebie. Wiadomo czasem rozsądkowe myślenie na niewiele się zdaje. Szczególnie wtedy, gdy po chemii nawet dojście do drugiego pomieszczenia jest dla mnie wyzwaniem. Ale wtedy, gdy psychika siada oglądam komedię za komedią i nie pozwalam się pogrążyć czarnym myślom. Nie mogę pozwolić by rozprzestrzeniły się za bardzo w mojej głowie. Nie lubię siebie, gdy jest mi bardzo źle wolę się uśmiechać i na ten swój uśmiech muszę pracować codziennie. Długa droga jeszcze przede mną, a każdą drogę pokonuje się przyjemniej z uśmiechem. Przynajmniej tak sobie to tłumaczę ;)

#wariatkowo #rak #nowotwór #choroba #życie #onkorejs