Lila Wp

Patrzę przez okno i widzę wirujące płatki śniegu. Jest zima, wszędzie biało, śnieg, mróz … typowy zimowy dzień. Moje myśli jednak uciekają do innej zimy … też pięknej i białej dla każdego … lecz nie dla mnie. To miało być standardowe badanie. Po 8 latach od ostatniej wizyty u ginekologa stwierdziłam, że może pora się zbadać. Nic mi nie dolegało, byłam zdrowa i mój organizm funkcjonował jak w zegarku. Pod wpływem jakiegoś programu w tv, dziś już nie pamiętam co to było postanowiłam się zbadać. To miała być rutynowa wizyta potwierdzająca moje żelazne zdrowie. Byłam tak pewna, że nic mi nie dolega, że nawet słowa Pani Doktor, która poinformowała mnie, że pobierze materiał cytologiczny nie wywołały we mnie niepokoju. Życie toczyło się dalej, wychowywałam dzieci, prowadziłam dom, pracowałam… Po tygodniu od wizyty odebrałam telefon od Pani Doktor, że mam się zgłosić natychmiast w gabinecie. Nawet to mnie nie zaniepokoiło… Kiedy usłyszałam, że wynik badania wykazał V grupę cytologiczną w pierwszej chwili nie wiedziałam, gdzie leży problem. Dopiero kiedy zaczęłam analizować dotarło do mnie, że na V możliwych grup ja mam tą najwyższą… czyli zaawansowany nowotwór. W tym momencie świat mi się zawalił. Nie myślałam o sobie i o tym, że czas żegnać się z życiem… przed oczami stanęli mi moi chłopcy, którzy będą wychowywali się bez mamy. Potem były święta… Wigilia… a ja nie potrafiłam się cieszyć… Okres ten pamiętam jak przez mgłę… w pamięci pozostały tylko łzy i brak nadziei. Wiele zawdzięczam mojej Pani Ginekolog, dla której pacjent nie jest kolejnym numerem w poczekalni, ale człowiekiem, który oczekuje pomocy. Otrzymałam tą pomoc. Bardzo szybko skierowała mnie na badania w celu pełnego zdiagnozowania. Potem konsultacja z onkologiem i wyznaczenie terminu zabiegu. Od pierwszej diagnozy do zabiegu minął miesiąc… i udało się. Jestem, żyję, pracuję, wychowałam dzieci. Znów zaświeciło słońce. Od tamtego dnia minęło kilka lat. Badam się regularnie co rok. Każda wizyta wywołuje u mnie lęk… pewnie tak już będzie zawsze… Dwa lata temu usłyszałam o innych kobietach, które mimo choroby realizują swoje pasje a co ważniejsze mówią o profilaktyce, o badaniach, o tym, że rak to nie wyrok i wcześnie wykryty daje szanse na 100 procentowe wyleczenie. Chciałam być jedną z tych osób, które o tym mówią. Nie udało mi się dostać od załogi w 2016 r. Jestem na liście załogi 2017 🙂 Rejs traktuję jako ogromną przygodę, ważniejsza jednak jest możliwość przekazania apelu innym ludziom BADAJCIE SIĘ BO TO MOŻE URATOWAĆ WASZE ŻYCIE.