Łyżka dziegciu w szklance szczęścia

Coraz bardziej zaczynam tęsknić za normalnością… Głowa chce, ma tysiące pomysłów i planów, a ciało ją hamuje… Frustruje mnie to strasznie. Ja zawsze żywiołowa, szalona większość czasu spędzam w domu. Brakuje mi wyzwań. Chwilami tak bardzo wkurza mnie to, że cały czas muszę mieć na uwadze swoje zdrowie. Tak bardzo chociaż na chwilę chciałabym o tym zapomnieć. Ale jak? Każdy, nawet delikatny ból, sprawia, że pojawiają się myśli, że może to choroba wraca i zaczyna postępować… Człowiek przesadnie wsłuchuje się w swoje ciało i strach zaczyna go ogarniać. Jakby chodziło się po polu minowym i myślało wybuchnie czy nie? Wiem, że jestem jeszcze osłabiona po chemii, że na razie zwykły spacer sprawia, że muszę parę godzin odpoczywać. Wiem, że niedługo przejdzie. Żyły wrócą do normy, przestanie boleć. Na razie energię czuję w głowie, niedługo pojawi się i w ciele. Trzeba być cierpliwym i pokornym… Mieć nadzieję, że choroba nigdy nie wróci. I choć chwilami tak trudno staram się w to wierzyć!!!

Jutro czeka mnie kolejna wycieczka do Bydgoszczy. Jak powiedziałam ostatnio lekarzowi chyba nigdy się już od nich nie uwolnię ;) W planie wycieczki: lekarz, pielęgniarka, technik radioterapeuta (będą „brać wymiar” na maskę ochronną i ustawiać naświetlania), poradnia chorób piersi (będzie wynik biopsji), poradnia ginekologiczna i rezonans piersi. Full wypas.. ;)