Taki tam zwyczajny dzień… ;)

Wczorajszy dzień spędziłam w Bydgoszczy. Wyjazd z Gdańska o 5.30. Droga zleciała nam bardzo szybko, bo jak zwykle nie mogłyśmy się z przyjaciółką nagadać;) Już w trasie dostałam telefon z Centrum Onkologii, że muszę być rano na rezonansie, bo o wyznaczonej godzinie (16.00) nikt mi go już nie zrobi. O 8.00 miałam być też w ambulatorium radioterapii, więc znowu pożałowałam, że nie posiadam zdolności bilokacji ;) I się zaczęło… Bieg do radioterapii, że muszę przełożyć wizytę do lekarza, bieg na rezonans. Wcześniej nie wpadłam na to, że to badanie z kontrastem. I dzięki Bogu, bo bym chyba zwariowała ze stresu. Długo zastanawiałyśmy się z pielęgniarką, gdzie założyć wenflon. Padło na bolącą rękę… W stopy nie za bardzo można było, bo podczas badania trzeba leżeć na brzuchu. Pani robiąca badanie nałożyła mi na uszy słuchawki i łóżko razem ze mną wjechało do „betoniarki”. Szaleństwo! Muzyki płynącej ze słuchawek w ogóle nie słyszałam przez bardzo głośne, przypominające pisanie na maszynie, dźwięki. Czułam się jak w schronie podczas bombardowania… Na szczęście przetrwałam ;)

Po badaniu bieg do lekarza od radioterapii. Zajęła się mną Katarzyna Indrak- Rawicka. Była świetnie przygotowana. Znała moją historię choroby lepiej niż ja. Lekarka z prawdziwego zdarzenia. A do tego od razu poczułam, że nadajemy na tych samych falach :) Spokojnie wytłumaczyła mi na czym polega radioterapia, czego mogę się spodziewać. Zbadała mnie i zaleciła 17 naświetlań. Dodatkowo na koniec będę miała brachyterapię, czyli w znieczuleniu umieszczą mi w miejscu po guzie jakieś prowadnice i dzięki nim będą mogli naświetlić wnętrze piersi. Pani doktor poszła ze mną do specjalisty od tej metody. Obejrzał mnie dokładnie i powiedział, że nie ma przeciwwskazań, więc 18 dzień terapii spędzę w szpitalu… No trudno. Trzeba będzie wytrzymać ;)

Po wizycie u lekarki poleciałam do ginekologa. Wszystko jest okej. Ulżyło mi :) I kolejny powrót do ambulatorium radioterapii. Tym razem wywiad z pielęgniarką. Zadała kilkanaście pytań odnośnie stanu mojego zdrowia. Powiedziała, że po naświetlaniach skóra piersi będzie podrażniona więc powinnam zakupić bawełniany stanik i nosić bawełniane koszulki. Poleciła krem, który mam stosować. Zakazała mycia wodą piersi podczas terapii (na szczęście mogę stosować chusteczki dla dzieci, bo miesiąc bez mycia wyjątkowo mi się nie uśmiechał ;)). Po rozmowie z pielęgniarką, znowu spotkanie z lekarką i prześwietlenie rtg, które miało wyznaczyć miejsce tomografii komputerowej i późniejszych naświetlań. Kazano mi się rozebrać do połowy. Pani z wielkim przejęciem i empatią poprosiła, żeby zdjęła też chustkę z głowy a ja się roześmiałam i przeczesując ręką mój noworodkowy meszek na głowie odpowiedziałam, że nie mam z tym żadnego problemu i że uwielbiam moją fryzurę :D Ułożono mnie na łóżku, tym razem na plecach, ręce umieszczono w rynienkach nad głową (śmiałam się, że teraz nastąpi zabieg kosmetyczny na twarz :D), zakazano znowu się ruszać i gadać (uwierzcie, że dla mnie ta część badań jest naprawdę najgorsza ;)) i zaczęto pstrykać mi fotki. Dziewczyna robiąca badanie narysowała mazakiem na klatce piersiowej 4 krzyżyki a moja lekarka, żeby mieć pewność, że coś z rysunku zostanie w środku nich zrobiła malutkie tatuaże. Od zawsze zastanawiałam się czy sobie nie zrobić tatuażu więc teraz mam, aż 4 hahaha. Taka tam pamiątka z leczenia do końca życia ;)

Od mojej lekarki dowiedziałam się też, że w biopsji tego guzka pod pachą nie wykryto komórek nowotworowych :) Sama to sprawdziła w systemie. Nawet nie zdążyłam jej o to poprosić :) I jak tu nie być pod jej wrażeniem??? Dała mi jeszcze skierowanie na konsultacje do poradni genetycznej (kolejni lekarze, których poznam ;)), dokument, w którym wyrażam zgodę na radio (poprosiła bym na spokojnie w domu się z nim zapoznała i oddała go następnym razem) i skierowanie do hotelu. W Centrum Onkologii w Bydgoszczy jest to kolejne świetne rozwiązanie. Jeżeli jesteś pacjentem dojeżdżającym, a nie chcesz leżeć przez miesiąc na oddziale w szpitalu (ja bym na pewno zwariowała), lekarz wypisuje skierowanie do hotelu Pozyton. Koszt jednego noclegu ze śniadaniem, z 50% dofinansowaniem szpitala, to 70 zł za jedynkę. Hotel znajduje się naprzeciwko szpitala i spacerkiem do ambulatorium radioterapii będę miała 3 min. Nie będę musiała cały dzień chodzić w pidżamie i leżeć w szpitalu :) Po naświetlaniach będę mogła zwiedzać Bydgoszcz i korzystać ze wszystkich uroków tych „wakacji” ;) Zaczynam je 10 marca :)

A jutro czeka mnie weselicho :D Śmieję się, że jak przez ból żył w nogach nie będę mogła tańczyć to będę na siedząco ruszać rękoma, a jeżeli i one nie dadzą rady to zawsze pozostaje ruch głową w takt muzyki ;) I na koniec mała anegdota z wczorajszego powrotu do domu. Zaczęłyśmy z Olą zastanawiać się jakie nakrycie głowy mam dobrać do pięknej, biało-czarnej, sukienki, którą zamierzam jutro ubrać. Ja stałam na stanowisku, że do białego turbana muszę dodać jakąś czarną apaszkę. Ola chciała, żeby zaszalała i zawiązała wokół niego np. czerwoną. I tak w pewniej chwili podczas sprzeczki mówię do niej: wiesz co? Nie! Ubiorę taki duży kapelusz. Ola poważnie: ale przecież wiatr Ci go zerwie. Ja równie poważnie: no coś Ty! Przecież będę miała gumkę pod szyją! Ola spojrzała na mnie lekko skonsternowana i zobaczyła jak duszę się ze śmiechu. Śmiałyśmy się do łez chyba z 20 minut :D :D :D