Filmowe inspiracje

Ostatnio mam trochę więcej czasu więc nadrabiam filmowe zaległości. Kilka filmów (m.in. Lektor, Róża, 80 milinów, Służące, Baczyński, Niepokonani, Iluzjonista) zrobiło na mnie niesamowite wrażenie. Codziennie dobieram inny w zależności od mojego nastroju i samopoczucia. Po kolei przeglądam bazę filmów na filmweb i ten, w którym zainteresuje mnie opis, komentarze a nawet okładka wygrywa i musi być od razu obejrzany :)

Wczoraj zdecydowałam się na coś „lekkiego”. I trafiłam na komedię „50 pierwszych randek”. Tytuł brzmi jak tytuł jakiejś totalnej szmiry ale film mnie oczarował i zaczarował. Śmiałam się, wzruszałam i wzdychałam ;) Zawsze uważałam, ze dobry film to nie ten, o którym prominentni znawcy kina (tak, dobrze wyczuwacie kropelkę ironii ;)) wypowiadają się w superlatywach ale ten, który potrafi wywołać emocje. A ten na pewno potrafi :) Jest to ciepła, piękna komedia, która sprawia, że człowiek myśli, że wszystko jest możliwe! :) Opowiada o dziewczynie, która po wypadku samochodowym traci krótkotrwałą pamięć i codziennie budząc się myśli, że jest to dzień wypadku. Podczas snu jej mózg kasuje wspomnienia całego dnia.

Wiem, że pewnie większość osób, które widziały ten film powiedziałyby nad czym tu się rozwodzić miła, sympatyczna i nic nie wnosząca komedyjka. Ale ja ten film odebrałam zupełnie inaczej. Dla mnie to opowieść o tym, że mamy wybór pomiędzy prawdziwym życiem, na które składają się emocje, które niosą chwilami traumatyczne przeżycia ale równocześnie i te, które sprawiają, że jesteśmy szczęśliwi i potrafimy cieszyć się każdą chwilą. Jeżeli odrzucamy te straszne to jednocześnie odrzucamy też radość. A z czego jak nie z emocji składa się nasze życie? Jeżeli nie czujemy to czym różnimy się od robotów?

Film sprawił, iż pomyślałam, że możliwe jest oszukanie złego losu, złego przeznaczenia. Możliwe jest nawet oszukiwanie choroby. Nie trzeba żyć w niej. Można żyć normalnie, czerpiąc z życia ile się da, nie zauważając jej przesadnie często. I nie namawiam tu nikogo do nieleczenia się, tylko do postrzegania tego leczenia jako daru i przygody, z której też można się śmiać i cieszyć mimo, że efekty uboczne są czasami męczące… Nie chcę opowiadać fabuły filmu, bo naprawdę warto go zobaczyć :) Chociażby dla wielokrotnych wybuchów śmiechu, które daje :)