Szpital…

Pobyt w szpitalu miałam zaplanowany na 13 listopada. Co prawda mówili, że mogą dzwonić wcześniej ale myślałam, że to tylko takie gadanie i kompletnie nie byłam na to mentalnie przygotowana (chociaż jestem ciekawa jak na taki „urlop” można być przygotowanym ;)). 6 listopada, jak codziennie, wstałam rano o 6.30 i zaczęłam przygotowania do pracy. Właśnie wyszłam z wanny a tu telefon. Mam jechać do Bydgoszczy (mieszkam w Gdańsku). Panika… Chciałam odmówić. Przecież nie jestem na to jeszcze gotowa! Przez ściśnięte gardło udało mi się jednak wydusić, że dojadę do 12. Zaczęłam miotać się po mieszkaniu. Poleciałam po walizkę, włożyłam jedną bluzkę i uznałam, że nie bez sensu najpierw trzeba zmyć paznokcie, bo przecież do operacji nie można mieć pomalowanych. Powrót do łazienki. Szorowanie zmywaczem. Po zmyciu dwóch uznałam nie bez sensu jednak najpierw pakowanie. Historia powtórzyła się kilkakrotnie. W końcu po godzinie udało mi się jakoś spakować i przygotować  do pobytu w szpitalu. Jechała ze mną mama i koleżanka, jednak to ja usiadłam za kierownicą i powiedziałam, że nikomu absolutnie jej nie oddam. Miałam nadzieję, że 2 godzinna jazda pozwoli mi się uspokoić i nie myśleć co mnie tam czeka… Dziwne ale dotarłyśmy całe ;)

W szpitalu standardowe przyjęcie, pobieranie krwi, przebieranie itp. W końcu oddział. Mimo stresu i strasznej myślówki szpital zaskoczył mnie bardzo pozytywnie. Warunki rewelacyjne, jak w naprawdę dobrym hotelu. Wszędzie wifi, pokoje 1, 2 i 3 osobowe z telewizorami i łazienkami. Ale najbardziej zaskoczyły mnie posiłki. Zamiast nędznego cateringu serwowanego do łóżka w plastikowych pojemnikach prawdziwa restauracja z All inclusive (niestety drinków alkoholowych brak ;)). W Centrum Onkologii w Bydgoszczy każdy pacjent dostaje opaskę, na którą trzy razy dziennie wchodzi do restauracji, w której jest naprawdę olbrzymi wybór jedzenia. Do tego, po uiszczeniu opłaty, do restauracji może wejść każda osoba z zewnątrz. Świetne rozwiązanie dla pacjentów przyjmowanych w trybie ambulatoryjnym, odwiedzających ale przede wszystkim dla pacjentów leżących w szpitalu. Nie spodziewałam się, że leżąc w szpitalu będę mogła jadać obiady z moimi bliskimi :)

Pierwszy dzień w szpitalu minął mi bardzo szybko. Spotkanie z pielęgniarką nt. jak się przygotować do operacji, poznawanie osób leżących na oddziale, poznawanie terenu (jestem osobą, która ma energetyczne adhd i normalnie nie jest w stanie uleżeć nawet 15 min, więc po 2 godz. znałam już większość zakamarków ;)) Mimo uśmiechu, który prawie cały czas gościł na moich ustach w głowie wirowały mi tylko myśli: usuną pierś czy nie, są przerzuty czy nie…

#wariatkowo #rak #nowotwór #choroba #życie #onkorejs